Tadeusz Wypych ::: blog o zwierzętach | wwww.blog.boz.org.pl
Tadeusz Wypych, Warszawa, boz@boz.org.pl
» Fundacja dla Zwierząt ARGOS
» Biuro Ochrony Zwierząt
» Ośrodek KOTERIA

10.03.2013

Koniec nadzoru "na życzenie"?

Oczekujemy na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ostatecznie przesądzi los urzędniczej fikcji nadzoru Inspekcji Weterynaryjnej nad schroniskami dla bezdomnych zwierząt. Wyrok NSA będzie miał znaczenie dla całego nadzoru nad schroniskami dla bezdomnych zwierząt, dla perspektyw likwidacji hyclostwa i dla zapoczątkowania realnego rozwiązywania problemu bezdomnych zwierząt w Polsce.

Praktykowany przez Inspekcję Weterynaryjną tzw. "nadzór na życzenie", to stosowanie środków nadzoru wyłącznie wobec tych przedsiębiorców, którzy sami o to poprosili. Taką idiotyczną interpretację przepisów o nadzorze urzędnicy Inspekcji sami sobie wymyśli i stosują ją od lat.

Stosowanie nadzoru tylko "na życzenie" pozwala rządowej Inspekcji Weterynaryjnej odmawiać interesowania się stanem i losem zwierząt wyłapywanych przez gminy i umieszczanych w dowolnych miejscach. Pomimo, że Inspekcja ma z urzędu informacje o tych miejscach i jest ustawowym organem nadzoru nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt. Postępowanie z wyłapanymi bezdomnymi zwierzętami nie podlega więc żadnemu nadzorowi. Schroniska korzystają z braku norm opieki i z zasady swobody działalności gospodarczej, urzędnicy z zasady samodzielności gmin, a razem korzystaj z zasady swobody zawierania umów między jednymi a drugimi.

Idiotyczny sposób sprawowania tego nadzoru można uznać za jedną z głównych przyczyn utrzymywania się zjawiska hyclostwa. Dlatego, że rządowy nadzór, reprezentowany przez Inspekcję Weterynaryjną pozostaje praktycznie jedynym narzędziem administracyjnym dla ochrony bezdomnych zwierząt przed ich patologicznym traktowaniem. Nawet pomimo tego, że jest tu zasadniczo niedorzeczny, bo nie ma na celu ochrony zwierząt a jedynie bezpieczeństwo sanitarno-weterynaryjne.

Schronisko w Łodzi, ul. Kosodrzewiny

Szczególnie wymowny przypadek dotyczy zaniechania nadzoru pod pretekstem braku zgłoszenia ze strony schroniska w Łodzi przy ul. Kosodrzewiny, zakładu prowadzonego przez Longina Siemińskiego pod firmą "Hotel dla zwierząt i ptactwa domowego". Patron tego zakładu, Łódzki Wojewódzki Lekarz Weterynarii dr Roman Owecki, czynił przez lata nadzwyczajne starania, by uchronić ten zakład przed nadzorem.

Po niemal rocznym postępowaniu administracyjnym, Stowarzyszeniu Obrona Zwierząt z Jędrzejowa udało się uzyskać wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, który podważył urzędniczą fikcję i wskazał, że nadzorowi Inspekcji podlegać mają wszystkie faktycznie prowadzone schroniska. Niezależnie od tego, czy prowadzący sam zgłosił swą działalność do nadzoru czy nie zgłosił. Na skutek kasacji wniesionej przez Łódzkiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, sprawę rozpatrzy teraz Naczelny Sąd Administracyjny.

Schronisko w Białogardzie

Inny przejaw koncepcji "nadzoru na życzenie" polega na tym, że nawet po zastosowaniu wobec podmiotu prowadzącego schronisko najdalej idącego środka nadzoru, jakim jest zakaz prowadzenia działalności, podmiot ten może taki zakaz łatwo ominąć. Wystarczy, że nazajutrz ponowne zgłosi on schronisko do nadzoru, wskutek czego zostanie ponownie zarejestrowany pod nowym numerem i będzie mógł legalnie działać dalej. Przynajmniej do czasu następnej kontroli i kolejnej decyzji o zakazaniu działalności i wykreśleniu z rejestru — i tak bez końca.

Taka sytuacja zaistniała w przypadku schroniska w Białogardzie, prowadzonego przez Jerzego Harłacza pod szyldem "Inspektorat - Towarzystwo Ochrony Zwierząt Animals". W 2012 r. Inspekcja Weterynaryjna wprawdzie wydała zakaz jego działalności z powodu m.in. nieznanego losu przyjmowanych zwierząt, ale schronisko działa dalej. Bo wpisała je od nowa do rejestru Inspekcji pod nowym numerem (1).

Racjonalnym motywem takiego idiotycznego postępowania Inspekcji jest to, że decyzje zakazujące działalności schronisk są z zasady niewykonalne, bo obowiązujące prawo nie pozwala ustalić nikogo odpowiedzialnego za los zwierząt w przypadku likwidacji schroniska, zaś zabić zwierząt nie wolno. W znanych przypadkach gdy schroniska były faktycznie likwidowane, zwierzęta były gdzieś porzucane albo zadręczane na śmierć, o ile nie zostały w porę zabrane przez ludzi dobrej woli. Tak więc podmiot nadzorowany, który drastycznie źle prowadzi schronisko, wskutek czego spotyka się z zakazem swej działalności, ma czym szantażować nadzorców.

Nadzór administracyjny na usługach hyclostwa

Jeśli wydawane przez Inspekcję decyzje o zakazie działalności kończyły się faktyczną likwidacją zarejestrowanych schronisk, to najczęściej zwierzęta "rozpływały" się w nie dający się ustalić sposób. Schronisko ulega faktycznej likwidacji wtedy, gdy gminy nie chcą już płacić za przyjmowanie zwierząt. Jeśli zaś gminy chcą dalej odstawiać tam zwierzęta, zakaz jet bezsukteczny i schronisko działa dalej, bo wykonanie decyzji wstrzymywane jest przez sąd administracyjny. Bowiem każda decyzja administracyjna może być wstrzymana bezterminowo, jeśli

"spowoduje niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody oraz trudnych do odwrócenia skutków"
(art. 61 § 3 Prawa o postępowaniu przed sądami admnistracyjnymi).

Wstrzymywanie likwidacji patologicznych schronisk tą drogą stało się regułą, bo obecnie co najmniej cztery schroniska w Polsce korzystają z takiej ochrony (wszystkie cztery prowadzone przez organizacje społeczne). Niektóre od szeregu lat. Motywy takiej ochrony wyłożone są w przykładowym postanowieniu WSA w Szczecinie:

(...) za uzasadniony należy uznać argument skarzącego Towarzystwa, iż konsekwencją zakazu prowadzenia schroniska i skreślenia podmiotu z rejestru działalności nadzorowanych, będzie zaprzestanie finansowania bieżącej działalności schroniska (wyżywienie i opiekę weterynaryjna dla zwierząt), która co do zasady płynie ze strony gminy. Wobec bieżących potrzeb schroniska, brak tych środków, bez wątpienia może uniemożliwić, właściwe traktowanie zwierząt w schronisku, uwzgledniające potrzeby, zapewniającym im opiekę i ochronę (...).

Postanowieniem takim sąd potwierdza brak zobowiązania gmin do finansowania dalszego losu wyłapanych zwierząt umieszczonych w schronisku za jednorazową opłatą z góry. Zdaniem sądu są one skazane na łaskę prowadzącego schronisko. A więc jeśli w trybie urzędowego nadzoru ustalono, że los zwierząt, jest zły, w stopniu wymagającym zakazania takiej działalności, to tym bardziej nie można zakazać przyjmowania kolejnych. Dlatego, że zakaz przyjmowania nowych zwierząt pozbawił by podmiot środków finansowych, które powinien przeznaczać na utrzymanie tych, które już w schronisku są.

Ostateczny wynik urzędowej logiki jest taki, że im bardziej schronisko jest mordownią, tym bardziej należy posyłać tam więcej zwierząt.