Tadeusz Wypych ::: blog o zwierzętach | wwww.blog.boz.org.pl
Tadeusz Wypych, Warszawa, boz@boz.org.pl
» Fundacja dla Zwierząt ARGOS
» Biuro Ochrony Zwierząt
» Ośrodek KOTERIA

10.11.2018

Animalsi w mundurach

Skąd się wzięli inspektorzy organizacji ochrony zwierząt?

Już w pierwszym polskim prawie ochrony zwierząt przewidziano upoważnienie dla 10 stowarzyszeń do współdziałania z organami państwowymi w ujawnianiu przestępstw opisanych w Rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z 22 marca 1928 r. o ochronie zwierząt. Rozporządzenie wykonawcze wskazywało dziesięć konkretnych stowarzyszeń z Warszawy, Poznania. Krakowa, Łodzi, Lwowa, Stanisławowa, Wilna i Częstochowy.

Uprawnienia organizacji obejmowały uczestniczenie w postępowaniu policyjnym w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami, samodzielne prowadzenie dochodzeń zanim wszczęła je policja lub postępowań przekazanych przez policję. Czynności te organizacje wykonywały za pośrednictwem delegatów powołanych przez zarządy stowarzyszeń spośród ich członków. Samodzielne prowadzenie dochodzeń zastrzeżone było dla osób posiadających ponadto upoważnienie od władzy powiatowej (ważne na cały kraj) i działających pod nadzorem policji. Delegaci zaopatrywani byli w legitymacje wystawiane przez starostę i wskazujące podstawy prawne działania delegata.

Przedwojenne prawo ochrony zwierząt z 1928 r. obowiązywało (ze zmianami) aż 70 lat, tj. do 1997 r.. Gdy po wojnie przywracano działalność stowarzyszeń, zmieniono rozporządzenie o współdziałaniu. Nowe rozporządzenie z 1957 r. dotyczyło już tylko dwóch stowarzyszeń dopuszczonych do działania, tj. Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w PRL oraz Ligi Ochrony Przyrody.

Rozporządzenie z 1957 r. nie przewidywało już samodzielnych dochodzeń, uprawnieniem delegatów było tylko legitymowanie osób dopuszczających się przestępstw oraz pomoc w dochodzeniu Milicji Obywatelskiej (udział w czynnościach, składanie wniosków). Legitymacja delegata TOZ w PRL lub LOP wystawiana była przez organizację, ale zatwierdzana przez prezydium powiatowej rady narodowej. Tak jak przed wojną, delegat organizacji działał więc — choć w bardzo wąskim zakresie — w imieniu władzy państwowej.

Prawo ochrony zwierząt z 1997 r.

Nowa ustawa o ochronie zwierząt z 1997 r. zerwała z współdziałaniem organizacji z organami państwa w ujawnianiu i ściganiu przestępstw przeciw ochronie zwierząt. Dla pozoru pozostawiono ogólnikowy przepis w art. 40, nie stanowiący żadnych kompetencji.

Zamiast takiego współdziałania, przyznano organizacjom status pokrzywdzonego w sprawach o nieuzasadnione zabijanie zwierząt lub znęcanie się nad nimi (art. 39 ustawy o ochronie zwierząt), a także wskazano na rolę organizacji w sytuacjach, kiedy organy państwa odbierają zwierzęta, a nie mają co z nimi zrobić. Np. wykonywanie wyroków sądowych o przepadku zwierząt (art. 38), przejmowanie zwierząt tymczasowo odbieranych w trybie administracyjnym (art. 7 ust. 3), decydowanie o konieczności bezzwłocznego uśmiercenia zwierzęcia (art. 33 ust. 3).

W ten sposób delegaci ("inspektorzy") TOZ zniknęli jako instytucja prawa powszechnie obowiązującego. Jednak TOZ, a potem podobne organizacje, nie zrezygnowały z utrwalonej tradycji i nadal powołują "inspektorów" na podstawie swoich przepisów wewnętrznych. Same wydają im legitymacje, a nawet umundurowanie. Każda wedle swoich statutów i regulaminów. Paradoksalnie, pozbawienie organizacji szczątkowych uprawnień "policyjnych", zaowocowało wręcz modą na paramilitarny sztafaż organizacji ochrony zwierząt, przedstawiających się jako "inspektoraty", "straże", "patrole" itp.

Ustawa z 1997 r. daje preteksty do doszukiwania się w niej "policyjnych" uprawnień dla organizacji i jej inspektorów. Na przykład przepis w art. 33 ust.3 brzmi:

W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza lekarz weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, funkcjonariusz Policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej, pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej.

Wszyscy wymienieni w tym przepisie są ustanowionymi w innych przepisach funkcjonariuszami publicznymi, lub korzystają z takiej ochrony prawnej jak funkcjonariusze publiczni — oprócz inspektora organizacji społecznej, której statutowym celem jest ochrona zwierząt. Sam ten przepis nie czyni z takich inspektorów funkcjonariuszy publicznych. Zresztą trudno wyobrazić sobie funkcjonariuszy o kompetencjach ograniczonych wyłącznie do uśmiercania zwierząt.

Drugi pretekst zawarty jest w przepisie art. 7 ust. 3, który mówi:

W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.

Tutaj także ustawa nie mówi nic bliższego ani o upoważnieniu ani o przedstawicielu. Łatwo jest zinterpretować upoważnienie jako dowolny dokument o takiej treści, wystawiony przez organizację. Trudniej jest zinterpretować przedstawiciela. (członek? pracownik? wolontariusz? ktokolwiek?). Wiadomo natomiast, że inspektor od uśmiercania nie może wchodzić w kompetencje upoważnionego przedstawiciela od odbierania zwierząt. Jeśli ustawodawca rozróżnia te osoby i role, to nie można ich łączyć.

Dzisiejsza popularność inspektorów wynika nie z tego, że faktycznie mają oni jakieś konkretne uprawnienia i rolę do odegrania w ochronie zwierząt, lecz z zapotrzebowania i oczekiwań, że ktoś będzie takie "policyjne" funkcje sprawował, skoro organy państwa nie chcą tego robić. W szczególności zaś: (1) brak jest centralnego organu administracji państwowej odpowiedzialnego za ochronę zwierząt (tj. humanitarną ochronę zwierząt), (2) brak państwowych gwarancji dla opieki nad ofiarami przestępstw i wykroczeń przeciw prawu ochrony zwierząt, co ogranicza ściganie takich przestępstw przez policję, (3) prokuratorzy i sędziowie konsekwentnie chronią interesów urzędników i przedsiębiorców, gdy kolidują one z prawem ochrony zwierząt.

W tej sytuacji każda odpowiednio prezentująca się (mundury, legitymacje) inicjatywa na rzecz zwierząt łatwo wzbudza nadzieje i poklask dla samozwańczych "strażników" i "inspektorów", a przynajmniej domniemanie, że istnieją podstawy prawne do podejmowania przez nich działań.

Inspektoraty OTOZ Animals

Inspektoraty OTOZ Animals są na tym tle szczególnym tworem. Rozwijana przez lata ogólnopolska sieć liczy obecnie 30 inspektoratów (wg. danych na www.otoz.pl, 01.11.2018) i w sumie zrzesza — sądząc po zbiorowych zdjęciach w internecie — setki inspektorów. Tymczasem członkami stowarzyszenia OTOZ Animals są od lat tylko 32 osoby. Stąd wniosek, że inspektorzy OTOZ Animals przeważnie nie są członkami Stowarzyszenia OTOZ Animals.

Trudno też uznać inspektoraty za jednostki terenowe stowarzyszenia OTOZ Animals. W Krajowym Rejestrze Sądowym, w rubryce jednostki terenowe i oddziały figurują tylko cztery oddziały OTOZ Animals: Słupski, Oświęcimski, Kujawsko-Pomorski (Bydgoszcz) i Pomorski Terenowy (Bojano). Prawo o stowarzyszeniach rozumie przez terenowe jednostki organizacyjne wyłącznie ciała złożone z członków stowarzyszenia, co tłumaczy brak wpisu o inspektoratach w KRS. Jednak statut OTOZ Animals stanowi w jego § 48, że inspektoraty są jednostkami terenowymi Towarzystwa. Wedle § 54a statutu, działają na podstawie regulaminu Inspektoratu ds. ochrony zwierząt zatwierdzanego przez Radę Krajową (tj. zarząd Towarzystwa). Tymczasem z przepisów prawa o stowarzyszeniach wynika, że regulacje dotyczące terenowych jednostek organizacyjnych muszą znajdować się w samym statucie (art. 10a).

Nie warto byłoby mówić o tych problemach statutowo-rejestracyjnych, gdyby miały one znaczenie wyłącznie formalne. Ale są one istotne, bo pokazują pomysł organizacyjny Towarzystwa, polegający na tym, że 32-osobowe Towarzystwo prowadzi ważną, a może najważniejszą część, swojej ogólnopolskiej działalności poprzez setki upoważnionych przedstawicieli, grupując ich w niby-jednostkach terenowych Towarzystwa. Angażujący się ofiarnie w ratowanie zwierząt ludzie, najczęściej młodzi, pozbawieni są jednak możliwości wpływu na Towarzystwo, w imieniu którego działają i z którym się identyfikują. Bowiem niedopuszczanie ich do członkowstwa OTOZ Animals wydaje się być zasadą. Prowadząc taką politykę, OTOZ Animals ryzykuje, że może ona być uznana za sprzeczną z podstawowymi zasadami działania stowarzyszeń. Z zasadą, że stowarzyszenia opierają swą działalność na pracy społecznej członków, i z zasadą że stowarzyszenia są samorządne (art. 2 prawa o stowarzyszeniach).