Blog o zwierzętach | wwww.blog.boz.org.pl
Tadeusz Wypych, Warszawa, boz@boz.org.pl
» Fundacja dla Zwierząt ARGOS
» Biuro Ochrony Zwierząt
» Ośrodek KOTERIA

01.01.2013

Przeciw Semitom czy przeciw szwindlom?

Każdy, kto by ostatnimi laty chciał lub mógł podjąć temat uboju rytualnego, musiał liczyć się z tym, że może zostać zakwalifikowany jako antysemita. Więc najczęściej milczał. To tylko jedna z okoliczności, w których urzędnikom Ministerstwu Rolnictwa udało się w latach 2004-2012 wykreować branżę gospodarczą eksportu mięsa z takiego uboju, o wartości (jak to się teraz głosi) ponad miliarda złotych rocznie i zatrudniającej (podobno) tysiące osób.

Przez siedem lat ten nielegalny proceder był tajony przed publicznością. Oprócz pojedynczych wzmianek w niszowych publikacjach, temat uboju rytualnego w Polsce nie pojawił się w żadnym medium o szerszym zasięgu. Dopiero jesienią 2011 r., dzięki determinacji pojedynczych osób, temat zaczął docierać do szerszej publiczności. Wzbudził zaskoczenie, a brak rozeznania prowadził do wielu nieporozumień (1). Tym łatwiejszych, że po dziś dzień Ministerstwo nie ujawnia oficjalnych, rzeczowych danych o uboju rytualnym w Polsce, bo dalej gra o jego legalizację.

Publiczne użycie straszaka "antysemityzmu" stało się potrzebne po tym, jak w listopadzie 2012 r. Trybunał Konstytucyjny zdemaskował najważniejszy pretekst prawny, że "Unia tak każe". Nowy argument "znaczenia gospodarczego", jaki wtedy wyciągnięto, jest nie do pogodzenia z prawem, a także z podnoszonym ciągle argumentem "wolności religijnych". Argumentacja za ubojem rytualnym rozsypała się jak domek z kart. W tej sytuacji przeciwnicy uboju rytualnego, którzy najpierw etykietowani byli jako "ekolodzy" (tj. nieliczni dziwacy), potem "nadwrażliwcy" (tj. liczni ale nierozsądni), teraz zostali zdemaskowani jako "antysemici" (tj. groźny motłoch).

Stanowisko Żydów polskich

Przed piętnastu laty, w swej opinii z 10 czerwca 1997 o projekcie ustawy o ochronie zwierząt, Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, stwierdził, że "przyjęcie zakazu uboju rytualnego dziś może być jedynie odczytane jako akt dyskryminacji wobec Żydów", a także, że Szwajcaria, Szwecja i Norwegia przyjęły taki zakaz "pod wpływem ideologii hitlerowskiej". Pomimo, że ta pierwsza opinia nie ma oparcia w przepisach prawa, a ta druga w historii, przyzwolenie na ubój rytualny zostało wpisane do ustawy z 1997 roku. (2)

Dopuszczenie odstępstwa od nakazu ogłuszania, kontynuowało przedwojenne przepisy polskie i naśladowało aktualne przepisy europejskie, ale przyjęte było ewidentnie na wyrost i abstrakcyjnie, jako że nasza społeczność żydowska i muzułmańska, a zwłaszcza jej potrzeby religijne pod tym względem, były znikome (3). Gminy żydowskie i związki muzułmańskie nie prowadziły własnych rzeźni ani dystrybucji mięsa na swoje potrzeby. Tym samym nie miał znaczenia fakt, że ustawa nie przewidywała żadnych przepisów wykonawczych o stosowaniu przyznanego odstępstwa, co stanowiło zasadniczą różnicę w stosunku do prawa przedwojennego i aktualnego prawa europejskiego. Można przypuszczać, że związkom wyznaniowym dopominającym się w 1997 r. o uwzględnienie wyjątku od zasady ogłuszania, szło raczej o formalne potwierdzenie w ustawie ich tożsamości i ich praw — tak jak je pojmowały. Trudno przypuszczać, że już wówczas działały świadomie w perspektywie nadużycia wolności religijnej na wielką skalę w porozumieniu w przemysłem mięsnym — jak to przypisuje im prof. Ewa Łętowska (4).

Legislacyjna dywersja

Faktem jest, że wkrótce po 1997 r., na tle braku ograniczeń w przepisach wykonawczych, ubój rytualny zaczął rozwijać się na dużą skalę, w formie przemysłowego uboju na eksport i kontynuowany był zupełnie niezależnie od zmieniających się stanów prawnych (5). Faktem jest, że gdy nagle w 2002 roku przepis dopuszczający ubój rytualny wykreślono z ustawy o ochronie zwierząt, związki religijne nie zaprotestowały. Tym bardziej nikt nikogo nie oskarżał o antysemityzm. W szczególności, związki wyznaniowe nie skorzystały z gwarantowanej im Konstytucją kompetencji wystąpienia do Trybunału Konstytucyjnego o obronę przed "dyskryminacją".

Rządowy projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt z 2002 r. nie przewidywał uchylenia wyjątku dla uboju rytualnego. Pozwala to Ministerstwu Rolnictwa przedstawiać dziś to uchylenie jako niesłuszny czy wręcz omyłkowy efekt prac sejmowych (6). Inicjatywa pojawiła się w komisji sejmowej i przypisuje się ją teraz organizacjom pro-zwierzęcym. Istotne pozostaje to, że w tym trybie legislacyjnym temat nie był szeroko konsultowany i nagłośniony — jak by to miało miejsce w przypadku ujęcia zakazu w projekcie rządowym. Faktem jest, że podczas prac komisji sejmowej, przedstawiciel rządu nie sprzeciwił się wnioskowi o skreślenie wyjątku. Uzasadnił to brakiem w Polsce rzeźni prowadzących taki ubój i brakiem jakiegokolwiek znaczenia gospodarczego utrzymywania tego wyjątku. Takie uzasadnienie nie polegało jednak na prawdzie (7).

Zakaz uboju rytualnego z 2002 r. okazał się oczywiście fikcyjny. Sedno sprawy leżało, jak zwykle, w przepisach wykonawczych i praktyce nadzoru. Minister Rolnictwa nie znowelizował rozporządzenia wykonawczego o uboju, gdzie wyjątek dalej figurował, więc o zakazie można było tylko dedukować z ustawy, czego oczywiście nikt nie robił. Gdy minął roczny termin na wydanie nowego rozporządzenia, przez kolejne siedem miesięcy formalnie nie obowiązywały w Polsce żadne przepisy wykonawcze o uboju. Na trzy dni przed datą akcesji do Unii Europejskiej (01.05.2004) stan prawny na chwilę "wyprostowano" nowym, zaktualizowanym rozporządzeniem, ale po pięciu miesiącach prawo znów zostało zepsute. Ubój bez ogłuszania został "dopuszczony" kolejnym rozporządzeniem, tym razem już jawnie wbrew ustawie. Pod pretekstem wymagań unijnych, z powołaniem się na ogólnikową "wolność religijną" i oczywiście bez żadnych ograniczeń jego stosowania.

Trudno podsumować historię tej legislacji inaczej niż prof. Ewa Łętowska, czyli jak celowe psucie stanu prawa przez tworzenie szarej strefy pretekstów i dezinterpretacji, w której ubój ten mógł by się rozwijać bez skutecznych ograniczeń. Należy tu dopowiedzieć, że działo się to przy udziale związków wyznaniowych — co najmniej biernym, i co najmniej od 2002 roku.

Rola związków wyznaniowych

Gdy rozwój eksportu mięsa z uboju rytualnego nabrał rozmachu i eksporterzy zaczęli walczyć z konkurencją , pojawiła się kwestia certyfikacji tego mięsa na światowym rynku, zatem i partnerów "religijnych" w tym biznesie. Pod auspicjami Ministerstwa Rolnictwa doszło do zawarcia umów z polskimi związkami wyznaniowymi, co miało uporządkować rynek usług certyfikacji z korzyścią dla eksportu i tych związków.

W 2006 r. Główny Lekarz Weterynarii (sprawujący państwowy nadzór nad rzeźniami) zawarł umowę na wyłączność certyfikacji mięsa halal z Muftim Tomaszem Miśkiewiczem - Przewodniczącym Rady Imamów Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP (dziś firma HP System Quality&Consulting). W 2010 roku umowa ta rozszerzona została na pięć muzułmańskich związków wyznaniowych. W 2006 r. analogiczna umowa zawarta została z Naczelnym Rabinem Polski. Kolejna umowa zawarta została w 2011 r. Przewidywała, że ubój koszerny bez certyfikatu Rabina jest "nielegalny", co dawało Rabinowi monopol na certyfikację w Polsce. Umowy te nie powołują się na żadne wyraźne podstawy prawne ich zawarcia.

Z drugiej strony, prowadzona przez związki wyznaniowe działalność gospodarcza, polegająca na usługach certyfikacji mięsa na eksport, w żaden sposób nie mieści się w formule prawnej wolności religijnych gwarantowanych w Polsce. Ani wedle przepisów prawa europejskiego, ani krajowego. Dlatego kwalifikowanie zjawiska uboju rytualnego, takiego jaki obecnie faktycznie występuje w Polsce (czyli wyłącznie na eksport), do kategorii "wolność religijna" czy "prawa mniejszości wyznaniowych" jest czysto propagandowym wymysłem, który obraża prawo i zdrowy rozsądek. Rodzi to słuszne oburzenie, adresowane w pierwszej kolejności do funkcjonariuszy państwa i przedsiębiorców, którzy się tym argumentem cynicznie posługują, ale w drugiej kolejności także do wszystkich ich zainteresowanych pomocników, w tym reprezentujących "religijny" składnik tego biznesu.

Antysemityzm obrońców zwierząt

Antysemityzm publicznie przypisały obrońcom zwierząt godne szacunku osoby, występujące jawnie, jako publicyści, eksperci lub przedstawiciele różnych organizacji. Pierwszy sposób przypisania przeciwnikom uboju rytualnego antysemityzmu, to powoływanie się na liczne konteksty historyczne wskazujące, że przeciwnikami uboju rytualnego byli i są antysemici i generalnie antysemityzmowi towarzyszyło często potępianie i zakazywanie uboju rytualnego. Taka argumentacja czasem trochę nagina fakty historyczne, ale — co najważniejsze — jest z zasady nielogiczna i nieuczciwa, bo zakłada z góry to, co ma wykazać. Jest to zatem zwyczajne pomówienie oparte na uprzedzeniu. Z góry neguje się, że współczesna dziedzina ochrony zwierząt może mieć własne słuszne normy i racje, a stąd wnioskuje się, że podnoszący takie racje jedynie maskują nimi swój antysemityzm. Takie sprowadzanie wszystkich zjawisk na świecie do przejawów pro- lub antysemityzmu należy przypisać jakiejś intelektualnej ksenofobii.

Drugi sposób przypisania obrońcom zwierząt antysemityzmu, to powoływanie się na anonimowe wpisy na otwartych, nie moderowanych forach internetowych. Niestety, znaczna część wszelkich wpisów na takich forach, zwłaszcza komentarzy do artykułów prasowych na dowolny bulwersujący temat, ma żenująco niską jakość. Są to często treści jakie dawniej spotykało się tylko w publicznych szaletach. Mogą one być przedmiotem badań socjologicznych, ale z pewnością nie można ich zaliczyć do sfery debaty publicznej.

Rzeczywiście, wiele takich anonimowych wpisów ujawnia obecność swoistego "antysemityzmu bez Żydów" jako jednego z dziwnych, bo trochę abstrakcyjnych, odcieni pospolitego chamstwa i wulgarności. Tak naprawdę, nawet najbardziej prymitywny Polak, niewiele ma dziś powodów by mieć coś przeciw Żydom, choćby dlatego że ich nie spotyka. Z drugiej strony, nie sposób znaleźć treści antysemickich w żadnym wystąpieniu przeciw ubojowi rytualnemu, które można by traktować poważnie. Takim, które jest podpisane imieniem i nazwiskiem, a tym bardziej gdy reprezentuje jakąś organizację, funkcję publiczną czy jakiś autorytet.

Można ubolewać nad wszelką chuligańską ekspresją, w tym także sięgającą po stereotyp "Żyda" i dostrzegać w tym "wywoływanie upiorów". Równie dobrze można za tymi wulgaryzmami widzieć nieporadnie wyrażane oburzenie na zorganizowany państwowo szwindel oparty na niejasnych mechanizmach, w który uwikłane są polskie związki wyznaniowe. Publicznie i jawnie występujący obrońcy zwierząt zawsze wskazywali na te mechanizmy, a nigdy nie wskazywali na abstrakcyjnych "Żydów". Nie tylko dlatego, że głównie chodzi tu o mięso halal. Bardziej dlatego, że — jak to wyjaśnił minister Marek Sawicki — pretekstem dla tego biznesu był by nawet pojedynczy polski żyd czy muzułmanin. Więc nawet gdyby nie było żadnego, to trzeba by go stworzyć.

Reasumując, nie jest prawdą, że w debacie publicznej nad ubojem rytualnym pojawił się, niejako siłą rzeczy, wątek antysemicki. Co wskazywało by pośrednio, że w istocie dotykamy tu trudnych kwestii historycznych, kulturowych i światopoglądowych. Nie ma żadnych podstaw do takiego nobilitowania zwykłej afery gospodarczej, gdzie zawsze i bezwzględnie chodzi tylko o nieuczciwie zarabiane pieniądze: czy to na spirytusie, węglu, hazardzie czy zwierzętach. Wątek antysemityzmu pojawia się dopiero teraz i wprowadzają go ci, którzy anonimowe wpisy na forach internetowych zaliczyli do debaty publicznej (8). Dzieje się to w momencie, gdy na "antysemityzm" jest zapotrzebowanie, bo po kompromitacji wymyślanych latami w Ministerstwie pretekstów prawnych dla uboju rytualnego, zainteresowane lobby nie ma lepszego pomysłu na ratowanie swoich interesów.

Biznes rozwijał się świetnie, dopóki był skrzętnie ukrywany przed opinią publiczną. Dziś już straszak "antysemityzmu" nie uratuje tego biznesu. Prawdziwych antysemitów jest w Polsce garstka, może tylu, ilu prawdziwie ortodoksyjnych żydów, więc taki konflikt z pewnością nie wystarczy na zasłonę, za którą można by ten biznes znów ukryć.

przypisy:
  1. Wiele osób sądzi, że spór toczy się o jakieś dziwne, odświętne obrządki. Po dziś dzień temat uboju rytualnego na portalu "gazeta.pl" ilustrowany jest fotografią dotyczącą folkloru polskich tatarów z podlaskich wsi Bohoniki i Kruszyniany.
  2. Poprzednia polska ustawa o ochronie zwierząt, z 1928 r. nie obejmowała swym zakresem uboju, ograniczając się praktycznie do penalizacji znęcania się nad zwierzętami. Do 1997 r. ubój był regulowany szczególną ustawą o uboju z 1936 r., która dopuszczała ubój rytualny, ale ściśle reglamentowała go administracyjnie, stosownie do potrzeb gmin żydowskich. Po wojnie, w warunkach braku gmin żydowskich, trudno było ją stosować. Mimo to ubój rytualny był systematycznie wykonywany na eksport do Izraela w zakładach mięsnych w Szczecinie - oczywiście bez ujawniania tego do publicznej wiadomości.
    Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 r. przyjęła nowoczesną podstawę prawnej ochrony zwierząt, polegającą na uznaniu zwierzęcia za istotę zdolną do odczuwania cierpienia, osobną od świata ludzi i świata rzeczy. Z tego powodu wymóg ogłuszania zwierząt przed ubojem został zapisany w ustawie o ochronie zwierząt, a więc niezależnie od prawa gospodarczego czy weterynaryjnego.
  3. Nie jest łatwo zmierzyć rozmiar faktycznych potrzeb konsumpcji mięsa z uboju rytualnego w Polsce. Zakładając, że chodzi tu o osoby, które czują się związane ścisłym religijnym zakazem spożywania innego mięsa niż pochodzącego z uboju bez ogłuszania. Takie pośrednie dane liczbowe, jak deklarowana narodowość czy liczebność gmin wyznaniowych i stowarzyszeń religijnych, wskazuje na maksymalnie kilka tysięcy żydów i muzułmanów. Cytowania opinia z 1997 r. stwierdza, że "fakt, że większość Żydów polskich nie jest, niestety, religijna nie osłabiałby wcale jaskrawej niesprawiedliwości takiej restrykcji [tj. braku odstępstwa na ich rzecz]". Na tym tle wiarygodnie brzmi ocena żydowskiego historyka i publicysty Gabrieli Lesser, że chodzi tu nie o tysiące, a raczej o setki osób: "polscy konsumenci mięsa z uboju rytualnego to zaledwie kilkadziesiąt ortodoksyjnych rodzin żydowskich i muzułmańskich".
    Ważniejsze niż konkretna liczba ortodoksów jest to, że samo istnienie religii traktowane jest jako wyraz jakiejś ogólniej pojmowanej "sprawiedliwości" takiego uboju. Podchwycił to później minister Marek Sawicki (ten rezerwujący humanitaryzm tylko dla humanistów), gdy stwierdził dosadnie, że rozmiar krajowych potrzeb nie ma znaczenia, a odstępstwo od zasady ogłuszania przed ubojem będzie zasadne, choćby w Polsce była tylko jedna osoba potrzebująca takiego mięsa. Podobnie, w imieniu muzułmanów wypowiedział się prof. Selim Chazbijewicz. Godne szacunku religijne poglądy na to, co słuszne i sprawiedliwe zderzają się tu z elementarnymi zasadami wykładni prawa świeckiego: zakazem interpretowania wyjątków w sposób rozszerzający oraz zasadą proporcjonalności środków do celów.
  4. "W roku 2002, prawdopodobnie pod wpływem lobbystycznym przemysłu mięsnego, skreślono w ustawie przepis dotyczący wyjątku o głuszeniu zwierząt na potrzeby religijne. (...) był tylko pierwszy etap bardzo przemyślanej akcji. Jak argumentowano wtedy likwidację religijnego wyjątku w ustawie o ochronie zwierząt? Że mianowicie nie ma w Polsce specyficznych ubojni rytualnych, więc przepis jest martwy. I tutaj środowiska żydowskie nic nie powiedziały, mimo że tamta zmiana realnie ograniczała ich prawa. Nie było żadnego komentarza. Tyle że po jakimś czasie, w roku 2004, minister rolnictwa, którym akurat był wtedy pan Olejniczak, zaczyna mówić, że jest bardzo niedobrze, bo standard polski jest niezgodny z prawem europejskim i trzeba doregulować kwestię uboju rytualnego. Zostaje wydane rozporządzenie ministra rolnictwa mówiące, że polskie rzeźnie mogą dla celów religijnych odstąpić od ogłuszania zwierząt. To rozporządzenie, moim zdaniem celowo, nie zawiera żadnych ograniczeń, żadnych sprecyzowań, w jakiej skali można ten wyjątek stosować".
    (Prof. Ewa Łętowska, Cała prawda o polskim uboju rytualnym, www.krytykapolityczna.pl )
  5. W 2001 roku Gazeta Wyborcza donosiła (01.09.2001): "Łukowskie Zakłady Mięsne "Łmeat" stawiają na eksport wołowiny. Wkrótce ruszy tam najnowocześniejsza w Europie ubojnia bydła. Łukowska ubojnia to mała fabryka. W ciągu godziny ma możliwość uboju 45 sztuk bydła. Jest produkcji niemieckiej firmy Banss, ma klatkę do głuszenia tradycyjnego, ale też rytualnego (kraje arabskie). Uroczyste otwarcie planowane jest na październik, kiedy Łmeat otrzyma uprawnienia do sprzedaży mięsa i jego przetworów do państw Unii Europejskiej (...). Tak nowoczesnej linii nie ma na całym kontynencie europejskim. Ubojnia o podobnych standardach jakościowych działa tylko na Wyspach Brytyjskich".
    Nawet w okresie niewątpliwego prawnie zakazu uboju rytualnego, tj. od 28.09.2002 (zmiana ustawy) do 06.10.2004 (rozporządzenie dopuszczające odstępstwo wbrew ustawie) ubój rytualny był firmowany przez Inspekcję Weterynaryjną.
  6. Najzgrabniej ujął to specjalista z Biura Analiz Sejmowych słowami, że "... ustawodawca w 2002 r. troszkę się zagalopował albo troszkę się zdrzemnął, uchwalając zmiany, a minister rolnictwa próbował, jak mógł, ten błąd naprawić". To samo sugerowano zawsze w licznych pismach wyrażających stanowisko Ministerstwa Rolnictwa.
  7. Z wypowiedzi przedstawiciela rządu na komisji sejmowej w 2002 r. wynika wprawdzie, że rząd wyobrażał sobie religijne odstępstwo od ogłuszania w formie tzw. uboju własnego, tj. poza rzeźniami (co dziś ograniczone jest do potrzeb własnych gospodarstwa rolnego). Jednak dyrektywa unijna, którą wszak uwzględniano już w nowelizacji z 2002 r., nie przewidywała by odstępstwo od ogłuszania praktykowane było poza rzeźniami.
  8. Ubolewanie nad chuligańskimi wypowiedziami nie może jednak przysłaniać faktu, że za publikowanie takich wypowiedzi ktoś ponosi odpowiedzialność prawną. W tym przypadku ktoś ze środowiska żydowskiego, kto prowadził stronę pt. "przeciwko zakazowi uboju rytualnego" (od 09.12.2012), skąd pochodzą cytaty przywołane przez Pawła Jędrzejewskiego (www.fzp.net.pl/opinie/budzenie-upiorow). Odsuwanie kwestii odpowiedzialności administratora publikacji, nasuwa kwestię prowokacji. Po krótkim czasie strona została usunięta.