Blog o zwierzętach | wwww.blog.boz.org.pl
Tadeusz Wypych, Warszawa, boz@boz.org.pl
» Fundacja dla Zwierząt ARGOS
» Biuro Ochrony Zwierząt
» Ośrodek KOTERIA

29.04.2012

Ubój bez ogłuszania – aspekt religijny

Podobno mamy obecnie w Polsce do czynienia z problemem religijnym na tle tzw. "rytualnego" uboju zwierząt, czyli uboju bez uprzedniego pozbawiania zwierząt świadomości. To dziwne, bo religia chrześcijańska nie interesowała się nigdy w szczególny sposób metodami uboju zwierząt. Natomiast jest to przedmiotem zainteresowania w islamie i judaiźmie. Mówimy tu o "przedmiocie zainteresowania" by – z braku kompetencji – uniknąć precyzowania czy chodzi tu o tradycję, obyczaje, rytuały czy obrządek wiary. Na gruncie przepisów prawa, którego będziemy się tu trzymać, określane to było różne.

Wart pokreślenia jest fakt, że przez ostatnie dwa tysiące lat wszyscy, w tym chrześcijanie, faktycznie zabijali zwierzęta w różny sposób, a więc także (a może nawet głównie) bez pozbawiania ich świadomości. Obecnie czynią to nadal, podlegając przepisom prawa stanowionego, w różnych sytuacjach i w stosunku do wielu zwierząt. Dla równowagi trzeba też podkreślić fakt, że wszystkie światowe religie zawsze głosiły dobroć, łagodność i – jak byśmy to dziś powiedzieli – humanitaryzm.

Asymetria zainteresowań między chrześcijaństwem a judaizmem i islamem w tej dość szczególnej kwestii sprawia, że sporu o zasady uboju nie daje się w żaden sposób postawić na płaszczyźnie konfliktu religijnego i odnosić do wolności wyznania czy praktyk religijnych – jak to się daje słyszeć. W historii robiono tak często, tzn. wszelkie różnice pozwalające oddzielać "swoich" od "obcych" sprowadzane były chętnie do wyznania i naturalnie podsycały konflikty religijne. W tym sensie, głoszone dziś uproszczenia podążają dobrze wydeptanym szlakiem.

Że taki szlak prowadzić może dziś na manowce, świadczy głośny argument holenderskich rabinów, którzy w toczącej się tam dyskusji nad zakazem uboju bez pozbawiania świadomości przypomnieli, że pierwszym zarządzeniem Hitlera gdy doszedł do władzy, było zakazanie uboju rytualnego. W takim argumencie historycznym brzmi dziś podwójny paradoks. Pierwszy to ten, że w imieniu Narodu-Ofiary rabini upominają się o prawo do okrucieństwa wobec bezbronnych istot. Drugi to ten, że choć Hitler z pewnością nie rozdzielał tego zakazu od swych zbrodniczo antysemickich zamiarów, to nie do końca wpisuje się on w perspektywę Holocaustu. Nazizm podejmował wtedy wysiłki dla utkania jakiejś własnej ideologii z mrocznych wątków biologiczno-rasistowskich, co pośrednio zaowocowało prawem ochrony zwierząt, które przetrwało nazizm i dobrze służy Niemcom do dziś. Podobnie jak autostrady i volkswageny, których z nazizmem i antysemityzmem nie kojarzymy. Historia ma bowiem własny sens i potrafi po równo zadrwić z intencji szlachetnych jak i zbrodniczych. Nie ma jednego tylko wymiaru i domaga się więcej niż jednego punktu widzenia.

Jeśli więc zasady uboju mogą w ogóle wywoływać dziś jakiś istotny – a nie tylko anachroniczny – spór kulturowy, to jego stronami są, z jednej strony nowoczesne prawo ochrony zwierząt, a z drugiej utrwalone przez wiele wieków różne praktyki. Praktyki, które były w różnym stopniu obojętne dla różnych wyznań czy ideologii i nie stanowiły nigdy istoty sporu między nimi.

Konflikt konstytucyjny?

Nie kwestionowana dziś przez nikogo w Polsce zasada swobody religijnej, określona jest w Konstytucji jako "uzewnętrznianie indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie".

Założyć trzeba (choć mnie jako osobie areligijnej przychodzi to z trudem), że ubój bez pozbawienia świadomości może należeć do jednej z tych kategorii, np. "obrzędu" lub "praktykowania", bo raczej nie "uprawiania kultu" a na pewno nie "modlitwy" czy "nauczania". Konstytucja stanowi także, że "wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób".

Polskie ustawy od początku ograniczały ubój bez pozbawiania świadomości, z powodu właśnie moralności. Mogę powiedzieć za siebie, że także dzisiaj ubój taki ogranicza wolność mojego sumienia. W tym bardzo potocznym znaczeniu tego słowa, nie kojarzonym z wyznaniem.

Mogę więc powiedzieć, że to m. in. w moim imieniu ustawodawca wyraził w ustawie o ochronie zwierząt z 1997 r. zasadę takiego uboju bydła i trzody w ubojniach, która wymaga uprzedniego pozbawienia zwierzęcia świadomości. Wzorem prawa przedwojennego, zachował jednak wyjątek dla "szczególnych sposobów uboju przewidzianych przez obrządki religijne". (W przepisach z 1936 r. wyjątek ten sformułowany był jako "cele konsumpcyjne tych grup ludności, których wyznanie wymaga stosowania przy uboju specjalnych zabiegów"). Konsekwentnie, rozporządzenie wykonawcze o uboju z 1999 r. dodawało do wyliczenia konkretnych sposobów ogłuszania zwierząt zastrzeżenie "chyba że nie jest ono wymagane" – co odsyłało do przepisu ustawy.

W 2002 r., w ramach nowelizacji ustawy, wyjątek ten uchylono (1). Zgodnie z Konstytucją i w moim przekonaniu zasadnie, bo kontynuowanie ograniczania ochrony zwierząt ze względu na "cele konsumpcyjne grup ludności" było oczywistym anachronizmem. W porównaniu do 1936 r. Polska zmieniła się nie do poznania po wieloma względami, nie mniej niż reszta świata. Wraz z tą nowelizacją ustawy, formalnie stracił ważność także odpowiedni wyjątek w rozporządzeniu wykonawczym. Należało tego doczytać się w przepisach końcowych ustawy nowelizującej. Czy faktycznie dokonywano takiej interpretacji i z dniem 28 września 2002 r. zaprzestano uboju bez pozbawienia świadomości? Można wątpić. Dopiero po 19 miesiącach, w kwietniu 2004, wydano nowe rozporządzenie, które zgodnie z nowym brzmieniem ustawy nie mówiło już nic o żadnych wyjątkach (2).

W dniu akcesji do Unii Europejskiej, 01.05.2004 r. sytuacja była jasna. Polska korzystała z prawa do zachowania przepisów o dalej idącej ochronie zwierząt, nie przywidujących wyjątków od pozbawiania zwierząt świadomości, co było zgodnie uregulowane w ustawie i rozporządzeniu. Ale to nowe rozporządzenie można było przeoczyć, bo obowiązywało tylko 160 dni, dokładnie od 29 kwietnia do 6 października 2004 r. Już we wrześniu 2004 r. minister Wojciech Olejniczak podpisał nowe rozporządzenie, przewidujące – jak gdyby nigdy nic – że wyliczonych w rozporządzeniu sposobów pozbawiania świadomości "nie stosuje się do zwierząt poddawanych ubojowi zgodnie z obyczajami religijnymi zarejestrowanych związków wyznaniowych". Miało by z tego wynikać, że ubój taki, skoro przewidziany prawem (bo mowa o nim w rozporządzeniu) jest przez to legalny, pomimo że nie dopuszcza go ustawa.

Ten przepis i jego interpretacja, jawnie sprzeczne z ustawą, trwałe uregulowały sprawę, bo funkcjonują po dziś dzień, czyli już osiem lat. Mamy więc niewątpliwie do czynienia z konfliktem norm prawnych, ale jego wymiar prawno-konstytucyjny dotyczy źródeł prawa (Konstytucja, rozdział III, art. 92 o rozporządzeniach) a nie wolności i praw osobistych (rozdział II, art. 53 o wolności religii). Ministerstwo powołuje się na "społeczności zaejestrowane w związkach wyznaniowych" pomimo, że ubój taki wykonywany jest niemal całkowicie na eksport. Jeśli ktoś twierdzi, że problem dotyczy wolności religijnej w Polsce, to obejmuje pojęciem "uzewnętrzniania religii" także uzewnętrznianie mięsa.

A co z obywatelami polskimi, którzy po prostu wyznają islam lub judaizm (nie wspomnę o buddyźmie) i nie mają nic wspólnego z eksportem? Nie wiem, bo mogę mówić tylko o swoim sumieniu. Mogę natomiast próbować postawić się w ich sytuacji, a wtedy na pewno bym nie chciał, by gwarancje mojej wolności religijnej opierały się na manipulacjach przepisami rozporządzenia wbrew ustawie. Stąd wnoszę, że również w ich opinii obecny stan prawny w tej dziedzinie nie ma nic wspólnego z podstawowymi wolnościami. Z ochroną wolności ludzi może być tak samo jak z ochroną zwierząt. Nie mniej ważna niż litera prawa jest jego jakość. A może nawet ważniejsza.

Komu więc służy naprawdę trwający od ośmiu lat chuligański stan prawny? Nie służy ani chrześcijaństwu, ani judaizmowi ani islamowi w Polsce, tylko licznym i panoszącym się wyznawcom pogańskiego bożka Mammony. Do tego sprowadza się główny aspekt religijny tej sprawy.

przypisy:

(1) Nie po raz pierwszy, bo w marcu 1939 r. Sejm uchwalił całkowity zakaz uboju rytualnego, lecz nowelizacja nie została ratyfikowana przez Senat przed wybuchem wojny.

(2) W ramach tego okresu, przez siedem miesięcy, od 29.09.2003 do 29.04.2004, nie obowiązywało żadne rozporządzenie o uboju, bo nowelizacja ustawy zakreślała roczny termin obowiązywania dotychczasowych aktów wykonawczych.