Tadeusz Wypych ::: blog o zwierzętach | wwww.blog.boz.org.pl
Tadeusz Wypych, Warszawa, boz@boz.org.pl
» Fundacja dla Zwierząt ARGOS
» Biuro Ochrony Zwierząt
» Ośrodek KOTERIA

15.09.2013

Profesorowie prawa przeciw ochronie zwierząt

Coraz częściej natykamy się na opinie, zawierające interpretacje prawa skierowane przeciw ochronie zwierząt i podpisywane przez profesorów prawa. Rozpoczynając od prof. Wojciecha Radeckiego, poprzez prof. Władysława Czaplińskiego aż po – ostatnio – prof. Marka Chmaja.

Dlaczego właśnie osoby z założenia mądre, stateczne i etyczne miały by mieć coś przeciw ochronie zwierząt, bardziej niż inni? Odpowiedź jest prosta. Jeśli jakieś lobby, zainteresowane zarabianiem na znęcaniu się nad zwierzętami, chce dziurawić prawo, to sięga po odpowiednie narzędzia jakimi są opinie prawne, przekonujące głównie przez autorytet autora. Dlatego musi to być profesor. Głupstwa pisane przez magistrów prawa czy adwokatów nie mają dostatecznej siły przebicia. Magistrowie i doktorzy bez profesury mogą więc spokojnie pisać całkiem dorzeczne opinie i analizy. Profesorom jest trudniej.

Pierwszy był prof. Wojciech Radecki, który w swoim znanym komentarzu do ustawy o ochronie zwierząt (wyd. 2007)(1) najpierw głosił, że rozporządzenie MRiRW z 2004 o uboju rytualnym nie jest sprzeczne z ustawą o ochronie zwierząt, bo jest – niejako ponad jej głową – zgodne z prawem unijnym. W kolejnym wydaniu komentarza (wyd. 2012)(2), w perspektywie spodziewanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, zmienił zdanie i poszukał innej podstawy dla wsparcia uboju rytualnego w Polsce po 2012 r. Sposobem było takie zrelacjonowanie unijnego rozporządzenia 1099/2009, które wskazuje na jego art. 26 ust. 2 jako podstawę do przyjęcie nowych przepisów o dalej idącej ochronie zwierząt, ale pomija milczeniem ust. 1 tegoż artykułu, który mówi o zachowaniu istniejących takich przepisów. A to właśnie jest przypadek Polski, w której od 2002 r. obowiązuje ciągle ustawowy zakaz uboju bez ogłuszania. Perswazja przez usilne "zamilczanie" okazała się mało skuteczna i wypadki biegły dalej.

Wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego przepis z rozporządzenia MRiRW utracił moc z końcem 2012 r. i żadnych zmian nie wprowadzono. Od 2013 r. zaczęło obowiązywać unijne rozporządzenie 1099/2009.

Wtedy, na początku 2013 r., pojawił się prof. Władysław Czapliński z nowym pomysłem (3). Polegał on na uznaniu, że wprawdzie w Polsce utrzymano ustawowy zakaz i prawo unijne to dopuszcza na mocy art. 26 ust. 1, to jednak popełniono błąd w tym, że nie zawiadomiono o tym Komisji Europejskiej. A więc wszystko na nic, przepis ustawy zakazujący uboju bez ogłuszania jest nieważny. Lobby mięsne przez krótką chwilę żyło tym pomysłem. Do czasu aż się okazało, że minister Stanisław Kalemba jednak powiadomił Komisję Europejską – choć zrobił to bez medialnego rozgłosu. (Inna sprawa, że wymóg powiadomienia nie ma w tym przypadku wpływu na stan prawny w Polsce).

Latem 2013 r. uwaga publiczności skoncentrowała się na próbie zmiany samej ustawy o ochronie zwierząt, przez usunięcie z niej zakazu uboju bez ogłuszania, ale próba ta nie powiodła się.

Wydawało się, że podważanie porządku prawnego od tej strony trzeba sobie odpuścić i walkę o ubój rytualny przenieść całkowicie do sfery "wolności religijnych". A tu nagle, we wrześniu 2013 r., pojawia się prof. Marek Chmaj z twórczą syntezą obu poprzednich pomysłów (4). Pomysł okaże się bardzo prosty dla kogoś, kto zna przypowieść Aleksandra Fredry o gotowaniu zupy na gwoździu.

Najpierw prof. Marek Chmaj obszernie dowodzi, że rozporządzenia unijne mają moc prawną ponad ustawami krajowymi oraz mają zastosowanie "bezpośrednie", co miało by znaczyć, że wręcz nie wolno ingerować w nie przepisami krajowymi. Ma to dotyczyć właśnie unijnego "wyjątku religijnego" w przepisach o uboju, obowiązującego w Polsce bezwzględnie, bezpośrednio i ponad polską ustawą. W drugim kroku rozumowania, w dalszej części wywodu, przyznaje, że te rozporządzenia nie są tak do końca "bezpośrednie", zwłaszcza gdy treść ich przepisów sama przewiduje wydanie przepisów krajowych. A więc Polska może wydać lub utrzymać swoje przepisy, jak to wynika z art. 26 rozporządzenia. Ale ponieważ "wyjątek religijny" już obowiązuje (co udowodnił wcześniej) więc zakaz uboju bez ogłuszania mógł by być wprowadzony tylko nową ustawą. A tego zaniechano. A powinna to być ustawa o tym, że dotychczasowa ustawa obowiązuje. Tym pomysłem na ustawowe potwierdzanie, że obowiązująca ustawa obowiązuje, prof. Marek Chmaj wprowadził prawników w zachwyt nad jego pomysłowością.

Z cygańską zupą na gwoździu ma to tyle wspólnego, że prof. Marek Chmaj najpierw wyrywa przepis o "wyjątku religijnym" z kontekstu całego rozporządzenia unijnego – to jest ten gwóźdź, który wkłada go garnka. Potem mówi, że owszem, w garnku mogą i powinny znaleźć się także inne składniki – to przepisy krajowe o jakich mówi art. 26 rozporządzenia. A na koniec sugeruje, że przepis o wyjątku obowiązuje jakoś "najpierw" i "bardziej" niż przepis tego samego rozporządzenia o możliwości utrzymaniu prawa krajowego – to jest ten newralgiczny moment wyjęcia gwoździa z zupy. Gotowa zupa smakuje tak: Polska wprawdzie ma swoją ustawę, ale nie potwierdziła osobną ustawą, że korzysta z art. 26 rozporządzenia i utrzymuje swoje prawo krajowe. Więc obowiązuje nadrzędny wobec niej "wyjątek religijny".

A że takie ustawowe potwierdzenie nie jest ani wymagane, ani możliwe, ani logiczne? Właśnie na tym polega wyborny smak zupy.

Potem baba przysięgała,
Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę.

przypisy:

(1) Wojciech Radecki, Ustawy: o ochronie zwierząt, o doświadczeniach na zwierzętach – z komentarzem, Warszawa, 2007. str. 148.

(2) Wojciech Radecki, Ustawa o ochronie zwierząt. Komentarz, Warszawa 2012, str. 188-192.

(3) Komunikat PAP, Gazeta Wyborcza, 04.01.2013

(4) Opinia publikowana przez MZR w RP (http://www.mzr.pl/pl/pliki/opinia-prawna.pdf)